środa, 23 października 2019

HENRYK SIENKIEWICZ "QUO VADIS"

Główne wątki i problematyka powieści:

  • miłość Ligii i  Marka Winicjusza,
  • dzieje Rzymu za czasów Nerona,
  • narodziny chrześcijaństwa
  • walka dwóch kultur: świat chrześcijański i świat pogański
Wykorzystanie lektury w wypracowaniach:
  • przemiana wewnętrzna bohatera,
  • miłość pokonująca przeszkody,
  • obraz władzy, 
  • zbrodnia i kara, 
  • walka dobra ze złem,
  • przyjaźń
  • cierpienie i przebaczenie




Sprawdź, czy znasz dobrze treść powieści.


                                                       
W każdym zadaniu zaznacz poprawną odpowiedź.

1.Kim był Petroniusz dla Marka Winicjusza?

A. Ojcem.                   B.Wujem.                               C.Dowódcą.                            D.Sąsiadem.

2.„Nazywają ją w domu Ligią, […] a ma swoje barbarzyńskie imię”. Imię to brzmiało:
A. Kallina.                  B. Miriam.                              C. Selena.                               D. Nauzykaa.

3. Marek Winicjusz poznał Ligię, kiedy
A. spotkali się na uczcie w pałacu Nerona.
B. przypadkiem znalazł się na spotkaniu chrześcijan.
C. wybiwszy rękę, spędził kilkanaście dni w domu Aulusa Plaucjusza.
D.jego oddziały eskortowały zakładników, wśród których była córka wodza Ligów.         

4. W czasie pierwszego spotkania Ligia zaskoczyła Petroniusza tym, że
A. pięknie zagrała na cytrze.
B. zacytowała po grecku Homera.
C. okazała się starsza od Chryzotemis.
D.z wyjątkowym wdziękiem zatańczyła.

5. Gdy Ligia znalazła się w pałacu, trafiła pod opiekę
A. Seneki – dawnego wychowawcy Nerona.
B. Akte – dawnej ukochanej cesarza.
C. Tygellina – dowódcy straży.
D. Poppei – żony cesarza.

6. Która informacja na temat uczt Nerona jest fałszywa?
A. W ich trakcie cesarz zwykle przedstawiał swoje pieśni.
B. Dla gości występowali tancerze, śpiewacy i atleci.
C. W ucztach uczestniczyli jedynie arystokraci.
D. Goście pili bardzo dużo wina.

7. Ligia, zraniona zachowaniem Marka Winicjusza na uczcie, postanowiła
A. błagać cesarza o zgodę na pozostanie w pałacu.
B. jak najszybciej wrócić do domu Aulusów.
C. poprosić Petroniusza o pomoc.
D.uciec i ukryć się wśród chrześcijan.

8.Tak piękne ręce widział tylko niegdyś… u kogo? […] Po chwili na twarzy jego odbił się strach:– Aha! U matki! U Agrypiny!”Dlaczego cesarz zareagował strachem?
A. Matka często go publicznie krytykowała.
B. Kilka lat wcześniej kazał ją zamordować.
C. Matka miała większy niż on talent poetycki.
D. Jego żona i matka były ze sobą skłócone.

9. Dlaczego Eunice błagała Petroniusza, aby nie odsyłał jej do domu Marka Winicjusza?
A. Darzyła głęboką miłością Petroniusza.
B. Bała się impulsywności i okrucieństwa Marka.
C. Jeden z niewolników był jej kochankiem.
D. Nie chciała się rozstawać z siostrą.

10. Chrześcijanie zgromadzili się w Ostrianum, aby 
A. wspólnie świętować rocznicę śmierci Jezusa.
B. zdecydować o miejscu zbudowania świątyni.
C. być świadkami chrztu kilku pretorian.
D. słuchać nauk Piotra Apostoła.

11. Jak zakończyła się próba porwania Ligii po spotkaniu w Ostrianum?
A. Winicjusz został aresztowany przez pretorian.
B. Ligia, uratowana przez chrześcijan, ukryła się poza Rzymem.
C. Ursus w obronie swej pani zabił Krotona i złamał rękę Winicjuszowi.
D. Uciekająca dziewczyna wmieszała się w tłum i Winicjusz stracił ją z oczu.

12. „[…] gdybyś […] odmówił jej, to byłbyś zgubiony bez ratunku: ty, Ligia, a może i ja”. Kobieta, o której mówił Petroniusz, to
A. Poppea Sabina.       B.westalka Rubria.                  C. Pomponia Grecyna.             D.żona Tygellina.

13.Lecz gdy Winicjusz znikł na zakręcie uliczki, wyciągnął za nim ręce i grożąc pięściami, zawołał:
– Na Ate i na Furie, nie zapomnę!” Przyczyną gwałtownej reakcji Chilona było to, że Winicjusz
A. nie wypłacił mu obiecanego wynagrodzenia.
B. publicznie nazwał go zdrajcą i złodziejem.
C. zmusił go do szpiegowania chrześcijan.
D. kazał wymierzyć mu trzysta rózeg. 

14. Winicjusz pisał do Ligii listy, gdy musiał wyjechać
A. z cezarem do Ancjum.                  
B. na wojnę do Armenii.                    
C. z Petroniuszem do Grecji.                         
D. do Aulusów na Sycylię.

15.„Nero […] wybrawszy naszyjnik z wielkich opalów, rzekł:
– Oto są klejnoty godne dzisiejszego wieczora.– Mieni się na nich jutrzenka – odpowiedziała Poppea w przekonaniu, że naszyjnik dla niej jest przeznaczony”. Kto w rzeczywistości miał otrzymać ten naszyjnik?
A. Akte.                      B. Eunice.                               C. Ligia.                                  D. Chryzotemis.

16.Gdy wybuchł pożar Rzymu, Winicjusz
A.wysłał niewolników, by sprawdzić, czy ukochana jest bezpieczna.         
B.natychmiast pojechał do domu Linusa, gdzie mieszkała Ligia.     
C. napisał do Ligii z prośbą, by jak najszybciej opuściła miasta.                  
D.poprosił o pomoc pretorian, by uratować ukochaną.

17. „[…] nie wyrzekaj się takiej sławy, bo oto pieśni o tobie będą brzmiały do skończenia wieków. […] Mniejsza, czy spalenie Rzymu jest rzeczą dobrą, ale jest wielką i niezwykłą!” Kto udzielił takiej rady Neronowi?
A. Tygellin.                 B. Chilon Chilonides.              C.Poppea Sabina.                    D. Petroniusz.

18.Dlaczego Ligii nie udało się wykraść z więzienia?
A. Dziewczyna była zbyt chora, aby wyjść o własnych siłach.
B.Z powodu burzy wcześniej wywieziono ciała z więzienia.
C.Żołnierze pilnujący więzienia bali się wziąć łapówkę.                  
D. Ligię i Ursusa przeniesiono do innego więzienia.

19.Gdy umierający Glaukos przebaczył Chilonowi, ten
A. zaczął błagać Nerona, by ocalił lekarza.
B. wskazał cesarza jako podpalacza Rzymu.
C.wezwał rzymski lud do zakończenia igrzysk.
D.przyznał się, że również jest chrześcijaninem.

20.Po ujrzeniu Chrystusa Piotr Apostoł postanowił
A. zawrócić do Rzymu.
B. jak najszybciej wyjechać.  
C.zabrać ze sobą Pawła z Tarsu.
D. otwarcie przeciwstawić się prześladowcom.




poniedziałek, 21 października 2019

Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz"


Adam Mickiewicz -  Pan Tadeusz - Inwokacja


   Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie:
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

   Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem
(Gdy od płaczącej matki, pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę;
I zaraz mogłem pieszo, do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.
Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.


Co warto zapamiętać z lektury "Pan Tadeusz"? Oto kilka zagadnień, na które warto zwrócić uwagę.

Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”

O co może zapytać Was nauczyciel?
1.       Geneza utworu.
2.       Cechy epopei.
3.       Obyczaje szlacheckie opisane w „Panu Tadeuszu”.
4.       Wątki:
a)      Spór o zamek.
b)      Dzieje Jacka Soplicy.
5.       Co to był zajazd? Kto i dlaczego zorganizował zajazd na Soplicowo?
6.       Bohaterowie, ich relacje i wzajemne powiązania:
a)      Jacek Soplica
b)      Sędzia Soplica
c)       Tadeusz Soplica
d)      Telimena
e)      Wojski
f)       Protazy
g)      Stolnik Horeszko
h)      Zosia
i)        Gerwazy
j)        Hrabia


Adam Mickiewicz -  „Pan Tadeusz”(fragment) –„Spowiedź Jacka Soplicy”


 Czy Jackowi naprawdę podano czarną polewkę? Zachęcam do przeczytania.

A ksiądz zaczął swą dawną z Horeszką zażyłość
Opowiadać i swoją z jego córką miłość,
I swe z tego powodu z Stolnikiem zatargi.
Lecz mówił nieporządnie, często mieszał skargi
I żale we swą spowiedź, często rzecz przecinał,
Jak gdyby już ją kończył, i znowu zaczynał.
Klucznik, dzieje Horeszków znający dokładnie,
Całą tę powieść, chociaż splątaną bezładnie,
Porządkował w pamięci i dopełniać umiał;
Lecz Sędzia wielu rzeczy zgoła nie rozumiał.
Oba pilnie słuchali pochyliwszy głowy,
A Jacek mówił coraz wolniejszymi słowy
I często zarywał się:
«Wszak sam wiesz, Gerwazeńku, jak Stolnik zapraszał
Często mnie na biesiady, zdrowie moje wnaszał,
Krzyczał nieraz, do góry podniósłszy szklanicę,
Że nie miał przyjaciela nad Jacka Soplicę,
Jak on mnie ściskał! Wszyscy, którzy to widzieli,
Myślili, że on ze mną duszą się podzieli…
On przyjaciel?… On wiedział, co się wtenczas działo
W duszy mojej!…
Tymczasem już szeptała o tym okolica,
Jaki taki gadał mi: »Ej, panie Soplica,
Daremnie konkurujesz: dygnitarskie progi
Za wysokie na Jacka podczaszyca nogi.«
Ja śmiałem się, udając że drwiłem z magnatów
I z córek ich, i nie dbam o arystokratów;
Że jeśli bywam u nich, z przyjaźni to robię,
A za żonę nie pojmę, tylko równą sobie.
Przecież, bodły mi duszę do żywca te żarty:
Byłem młody, odważny, świat był mnie otwarty
W kraju, gdzie, jako wiecie, szlachcic urodzony
Jest zarówno z panami kandydat korony!
Wszakże Tęczyński niegdyś z królewskiego domu
Żądał córy, a król mu oddał ją bez sromu. 
Sopliców czyż nie równe Tęczyńskim zaszczyty
Krwią, herbem, wierną służbą Rzeczypospolitej?
Jak łatwo może człowiek popsuć szczęście drugim
W jednej chwili, a życiem nie naprawi długim!
Jedno słowo Stolnika: jakże byśmy byli
Szczęśliwi! Kto wie, może dotąd byśmy żyli,
Może i on przy swoim kochanym dziecięciu,
Przy swojej pięknej Ewie, przy swym wdzięcznym zięciu,
Zestarzałby spokojny, może wnuki swoje
Kołysałby!… Teraz co?… Nas zgubił oboje
I sam… i to zabójstwo… i wszystkie następstwa
Tej zbrodni, wszystkie moje biedy i przestępstwa!…
Ja skarżyć nie mam prawa: ja jego morderca,
Ja skarżyć nie mam prawa: przebaczam mu z serca,
Ale i on…
Żeby już raz otwarcie był mnie zrekuzował!…
Bo znał nasze uczucia… Gdyby nie przyjmował
Mych odwiedzin: to kto wie? może bym odjechał,
Pogniewał się, połajał, w końcu go zaniechał;
Ale on, chytrze dumny, wpadł na koncept nowy:
Udawał, że mu nawet nie przyszło do głowy,
Żeby ja mógł się starać o związek takowy!
A byłem mu potrzebnym: miałem zachowanie
U szlachty i lubili mnie wszyscy ziemianie:
Więc on niby miłości mojej nie dostrzegał,
Przyjmował mnie jak dawniej, a nawet nalegał
Abym częściej przyjeżdżał; a ilekroć sami
Byliśmy, widząc oczy me przyćmione łzami
I pierś zbyt pełną i już wybuchnąć gotową,
Chytry starzec, wnet wrzucił obojętne słowo
O procesach, sejmikach, łowach…
Ach, nieraz przy kieliszkach, gdy się tak rozrzewniał,
Gdy mię tak ściskał i o przyjaźni zapewniał,
Potrzebując mej szabli lub kreski na sejmie,
Gdy musiałem nawzajem ściskać go uprzejmie:
To tak we mnie złość wrzała, że ja obracałem
Ślinę w gębie, a dłonią rękojeść ściskałem,
Chcąc plunąć na tę przyjaźń i wnet szabli dostać;
Ale Ewa, zważając mój wzrok i mą postać,
Zgadywała, nie wiem jak, co się we mnie działo,
Patrzyła błagająca, lice jej bledniało;
A był to taki piękny gołąbek łagodny
I wzrok miała uprzejmy taki! tak pogodny!
Taki anielski, że już nie wiem, już nie miałem
Odwagi zagniewać jej, zatrwożyć — milczałem.
I ja, zawadyjaka sławny w Litwie całéj,
Co przede mną największe pany niegdyś drżały,
Com nie żył dnia bez bitki, co, nie Stolnikowi,
Ale bym się pokrzywdzić nie dał i królowi,
Co we wściekłość najmniejsza wprawiała mnie sprzeczka:
Ja wtenczas, zły i pjany, milczał jak owieczka,
Jak gdybym Sanktissimum[525] ujrzał!
Ileż to razy chciałem serce me otworzyć,
I już się nawet przed nim do próśb upokorzyć,
Lecz spojrzawszy mu w oczy, spotkawszy wejrzenia
Zimne jak lód, wstyd mi było mojego wzruszenia;
Śpieszyłem znowu jak najzimniej dyskurować
O sprawach, o sejmikach, a nawet żartować!!
Wszystko to, prawda, z pychy: żeby nie ubliżyć
Imieniowi Sopliców, żeby się nie zniżyć
Przed panem prośbą próżną, nie dostać odmowy,
Bo jakież by to były między szlachtą mowy,
Gdyby wiedziano, że ja Jacek…
Soplicy Horeszkowie odmówili dziewkę!
Że mnie, Jackowi, czarną podano polewkę!
W końcu sam już nie wiedząc, jak sobie poradzić,
Umyśliłem ze szlachty mały pułk zgromadzić
I opuścić na zawsze powiat i ojczyznę,
Wynieść się gdzie na Moskwę lub na Tatarszczyznę
I zacząć wojnę. Jadę pożegnać Stolnika,
W nadziei, że gdy ujrzy wiernego stronnika,
Dawnego przyjaciela, prawie domownika,
Z którym pił i wojował przez tak długie lata,
Teraz żegnającego i kędyś w kraj świata
Jadącego — że może starzec się poruszy
I pokaże mi przecież trochę ludzkiej duszy
Jak ślimak rogów!
Ach, kto choć na dnie serca ma dla przyjaciela
Choćby iskierkę czucia, gdy się z nim rozdziela,
Dobędzie się iskierka ta przy pożegnaniu,
Jako ostatni płomyk życia przy skonaniu!
Raz ostatni dotknąwszy przyjaciela skroni,
Częstokroć najzimniejsze oko łzę uroni!
Biedna, słysząc o moim odjeździe, pobladła,
Bez przytomności, ledwie że trupem nie padła,
Nie mogła nic przemówić: aż się jej rzuciły
Strumieniem łzy — poznałem, jak byłem jej miły! 
Pomnę, pierwszy raz w życiu jam się łzami zalał
Z radości i z rozpaczy, zapomniał się, szalał.
Już chciałem znowu upaść ojcu jej pod nogi,
Wić się jak wąż u kolan, wołać: »Ojcze drogi,
Weź za syna lub zabij!« Wtem Stolnik posępny,
Zimny jako słup soli, grzeczny, obojętny,
Wszczął dyskurs — o czym? o czym? o córki weselu!…
W tej chwili! O Gerwazy! uważ, przyjacielu,
Masz ludzkie serce! 
Stolnik rzekł: »Panie Soplica,
Właśnie przyjechał do mnie swat kasztelanica;
Ty jesteś mój przyjaciel, cóż ty mówisz na to?
Wiesz wasze, że mam córkę piękną i bogatą:
A kasztelan — witebski! Wszakże to w senacie
Niskie, drążkowe krzesło. Cóż mi radzisz, bracie?«
Nie pamiętam już zgoła co mu na to rzekłem,
Podobno nic — na konia wsiadłem i uciekłem!…»
«Jacku! zawołał Klucznik, mądre ty przyczyny
Wynajdujesz: cóż? one nie zmniejszą twej winy!
Bo wszakże zdarzało się już nieraz na świecie,
Że kto pokochał pańskie lub królewskie dziecię,
Starał się gwałtem zdobyć, przemyślał wykradać,
Mścił się otwarcie — ale tak chytrze śmierć zadać,
Panu polskiemu, w Polszcze — i w zmowie z Moskalem!» 
«Nie byłem w zmowie — Jacek odpowiedział z żalem. —
Gwałtem porwać? Wszak mógłbym: zza krat i zza klamek
Wydarłbym ją, rozbiłbym w puch ten jego zamek!
Miałem za sobą Dobrzyn i cztery zaścianki!
Ach, gdyby ona była jak nasze szlachcianki
Silna i zdrowa! gdyby ucieczki, pogoni
Nie zlękła się i mogła słuchać szczęku broni!…
Lecz ona biedna! tak ją, rodzice pieścili,
Słaba, lękliwa! był to robaczek motyli,
Wiosenna gąsiennica! i tak ją zagrabić,
Dotknąć ją zbrojną ręką, byłoby ją zabić;
Nie mogłem, nie.
Mścić się otwarcie? szturmem zamek zwalić w gruzy?
Wstyd!… bo by powiedziano, żem mścił się rekuzy!
Kluczniku, twoje serce poczciwe nie umie
Uczuć, ile jest piekła w obrażonej dumie. 
Szatan dumy zaczął mi lepsze plany raić:
Zemścić się krwawo, ale powód zemsty taić,
Nie bywać w zamku, miłość z serca wykorzenić,
Puścić w niepamięć Ewę, z inną się ożenić,
A potem, potem jaką wynaleźć zaczepkę,
Pomścić się… 
I zdało mi się zrazu, żem już serce zmienił,
I rad byłem z wymysłu i — jam się ożenił;
Z pierwszą, którąm napotkał, dziewczyną ubogą!
Źlem zrobił — jakże byłem ukarany srogo!
Nie kochałem jej. Biedna matka Tadeusza
Najprzywiązańsza do mnie, najpoczciwsza dusza —
Ale jam dawną miłość i złość w sercu dusił.
Byłem jako szalony, darmom siebie musił
Zająć się gospodarstwem albo interesem:
Wszystko na próżno! Zemsty opętany biesem,
Zły, opryskliwy, znaleźć nie mogłem pociechy
W niczym na świecie — i tak z grzechów w nowe grzechy,
Zacząłem pić. 
I tak niedługo żona ma z żalu umarła,
Zostawiwszy to dziecię; a mnie rozpacz żarła!
Jakże mocno musiałem kochać tę niebogę,
Tyle lat!… Gdziem ja nie był: a dotąd nie mogę
Jej zapomnieć i zawżdy jej postać kochana
Stoi mi przed oczyma jakby malowana!
Piłem, nie mogłem zapić pamięci na chwilę,
Ani pozbyć się, chociaż przebiegłem ziem tyle!
Teraz oto w habicie jestem Bożym sługą,
Na łożu, we krwi… o niej mówiłem tak długo! —
W tej chwili, o tych rzeczach mówić? Bóg wybaczy!
Musicie wiedzieć, w jakim żalu i rozpaczy
Popełniłem…
Było to właśnie wkrótce po jej zaręczynach.
Wszędzie gadano tylko o tych zaręczynach;
Powiadano, że Ewa, gdy brała obrączkę
Z rąk Wojewody, mdlała, że wpadła w gorączkę,
Że ma początki suchot, że ustawnie szlocha;
Zgadywano, że kogoś potajemnie kocha. —
Ale Stolnik, jak zawsze spokojny, wesoły,
Dawał na zamku bale, zbierał przyjacioły.
Mnie już nie prosił: na cóż byłem mu potrzebny?
Mój bezład w domu, bieda, mój nałóg haniebny,
Podały mnie na wzgardę i na śmiech przed światem!
Mnie, com niegdyś, rzec mogę, trząsł całym powiatem!
Mnie, którego Radziwiłł nazywał: kochanku!
Mnie, com kiedy wyjeżdżał z mojego zaścianku,
To liczniejszy dwór miałem niżeli książęcy,
Kiedym szablę dostawał, to kilka tysięcy
Szabel błyszczało wkoło, strasząc zamki pańskie!
A potem ze mnie śmiały się dzieci włościańskie[526]!
Tak zrobiłem się nagle w oczach ludzkich lichy!
Jacek Soplica! — Kto zna co jest czucie pychy…»
Tu bernardyn osłabiał i upadł na łoże;
A Klucznik rzekł wzruszony: «Wielkie sądy Boże!
Prawda! prawda! Więc to ty? i tyżeś to Jacku
Soplico? pod kapturem? żyłeś po żebracku!
Ty, którego pamiętam, gdy zdrowy, rumiany,
Piękny szlachcic, gdy tobie pochlebiały pany,
Gdy za tobą, kobiety szalały! Wąsalu!
Nie tak dawno! takeś zestarzał się z żalu!
Jakżem ciebie nie poznał po owym wystrzale,
Kiedyś tak do niedźwiedzia trafił doskonale?
Bo nad ciebie nie miała strzelca Litwa nasza,
Byłeś także po Maćku pierwszy do pałasza!
Prawda! o tobie niegdyś śpiewały szlachcianki:
Oto Jacek wąs kreci, trzęsą się zaścianki,
A komu na swym wąsie węzełek zawiąże,
Ten zadrży, choćby to był sam Radziwiłł książę.
Zawiązałeś ty węzeł i mojemu Panu!
Nieszczęśniku!… I tyżeś? do takiego stanu?
Jacek Wąsal kwestarzem? Wielkie sądy Boże!…
I teraz, ha! bezkarnie ujść tobie nie może,
Przysięgam: kto Horeszków krwi kroplę wysączył…»
Tymczasem ksiądz na łożu usiadł i tak kończył:
«Jeździłem koło zamku. Ile biesów w głowie
I w sercu miałem: kto ich imiona wypowie!
Stolnik zabija dziecię własne! Mnie już zabił,
Zniszczył!… Jadę pod bramę: szatan mnie tam wabił.
Patrz, jak on hula! Co dzień w zamku pijatyka,
Ile świec w oknach, jaka brzmi w salach muzyka!
I ten zamek na łysą głowę mu nie runie?…
Pomyśl o zemście, to wnet szatan broń podsunie.
Ledwiem pomyślił: szatan nasyła Moskali.
Stałem patrząc; wiesz, jak wasz zamek szturmowali.
Bo fałsz, żebym był w jakiej z Moskalami zmowie…
Patrzyłem. Różne myśli snuły się po głowie.
Zrazu z uśmiechem głupim, jak na pożar dziecko,
Patrzyłem; potem radość uczułem zbójecką,
Czekając rychło zacznie palić się i walić;
Czasem myśl przychodziła skoczyć, ją ocalić,
Nawet Stolnika…
Broniliście się, ty wiesz, dzielnie i przytomnie.
Zdziwiłem się. Moskale padali wkoło mnie.
Bydlęta, źle strzelają! Na widok ich klęski
Złość mię znowu porwała. — Ten Stolnik zwycięski!
I także mu na świecie wszystko się powodzi?
I z tej strasznej napaści z tryumfem wychodzi?
Odjeżdżałem ze wstydem. Właśnie był poranek.
Wtem ujrzałem, poznałem. Wystąpił na ganek,
I brylantową szpinką ku słońcu migotał,
I wąs pokręcał dumnie, i wzrok dumny miotał…
I zdało mi się, że mnie szczególniej urągał,
Że mnie poznał i ku mnie rękę tak wyciągał,
Szydząc i grożąc… Chwytam karabin Moskala,
Ledwiem przyłożył, prawie nie mierzył — wypala!
Wiesz!…
Przeklęta broń ognista!… Kto mieczem zabija,
Musi składać się, natrzeć, odbija, wywija,
Może rozbroić wroga, miecz wpół drogi wstrzymać;
Ale ta broń ognista… dosyć zamek imać,
Chwila, jedna iskierka…
Czyż uciekałem, kiedyś mierzył do mnie z góry?
Utkwiłem oczy we dwie twojej broni rury;
Rozpacz jakaś, żal dziwny do ziemi mnie przybił!
Czemuż? ach mój Gerwazy, czemuś wtenczas chybił?
Łaskę byś zrobił!… Widać, za pokutę grzechu
Trzeba było…»
Tu znowu brakło mu oddechu.
«Bóg widzi — rzecze Klucznik — szczerze trafić chciałem!
Ileż ty krwi wylałeś twoim jednym strzałem,
Ileż klęsk spadło na nas i na twą rodzinę,
A wszystko to przez waszą, panie Jacku, winę!
A wszakże, gdy dziś jegry Hrabię na cel wzięli,
Ostatniego z Horeszków chociaż po kądzieli,
Tyś go zasłonił, i gdy Moskal do mnie palił,
Tyś mnie rzucił o ziemię: tak nas dwóch ocalił.
Jeśli prawda, że jesteś księdzem zakonnikiem,
Jużci sukienka broni cię przed Scyzorykiem.
Bądź zdrów, więcej na waszym nie postanę progu
Z nami kwita, — zostawmy resztę Panu Bogu».
Jacek rękę wyciągnął, — cofnął się Gerwazy,
«Nie mogę — rzekł — bez mego szlachectwa obrazy
Dotykać rękę, takim morderstwem skrwawioną
Z prywatnej zemsty, nie zaś pro publico bono
Ale Jacek z poduszek na łoże upadłszy,
Zwrócił się ku Sędziemu, a był coraz bladszy,
I niespokojnie pytał o księdza plebana,
I wołał na Klucznika: «Zaklinam waćpana
Abyś został. Wnet skończę. Ledwie mam dość mocy
Zakończyć — Panie Klucznik, ja umrę tej nocy!»
«Co bracie? — krzyknął Sędzia — widziałem, wszak rana
Niewielka, co ty mówisz? po księdza plebana?
Może źle opatrzono — zaraz po doktora,
W apteczce jest…» Ksiądz przerwał: «Bracie, już nie pora!
Miałem tam strzał dawniejszy, dostałem pod Jena,
Źle zgojony, a teraz draśniono: gangrena
Już tu… Znam się na ranach, patrz, jaka krew czarna,
Jak sadza. Co tu doktor?… Ale to rzecz marna.
Raz umieramy: jutro czy dziś oddać duszę —
Panie Klucznik, przebaczysz mnie, ja skończyć muszę!
Jest w tym zasługa nie chcieć zostać winowajcą
Narodowym, choć naród okrzyczy cię zdrajcą!
Zwłaszcza, w kim taka, jaka była we mnie duma!
Imię zdrajcy przylgnęło do mnie jako dżuma.
Odwracali ode mnie twarz obywatele,
Uciekali ode mnie dawni przyjaciele;
Kto był lękliwy, z dala witał się i stronił:
Nawet lada chłop, lada Żyd, choć się pokłonił,
To mię zboku szyderskim przebijał uśmiechem.
Wyraz zdrajca brzmiał w uszach, odbijał się echem
W domu, w polu. Ten wyraz od rana do zmroku
Wił się przede mną, jako plama w chorym oku.
Przecież nie byłem zdrajcą kraju.
Moskwa mnie uważała gwałtem za stronnika.
Dano Soplicom znaczną część dóbr nieboszczyka;
Targowiczanie potem chcieli mnie zaszczycić[527]
Urzędem. — Gdybym wtenczas chciał się przemoskwicić!
Szatan radził — Już byłem możny i bogaty;
Gdybym został Moskalem, najpierwsze magnaty
Szukałyby mych względów; nawet szlachta braty,
Nawet gmin, który swoim tak łacnie uwłacza,
Tym którzy Moskwie służą, szczęśliwszym,— przebacza!
Wiedziałem to, a przecież — nie mogłem.
Uciekłem z kraju!…
Gdziem nie był! com nie cierpiał!…
Aż Bóg raczył lekarstwo jedyne objawić:
Poprawić się potrzeba było i naprawić
Ile możności to…
Córka Stolnika ze swym mężem wojewodą,
Gdzieś w Sybir wywieziona, tam umarła młodo;
Zostawiła tę w kraju córkę, małą Zosię;
Kazałem ją hodować…
Bardziej niźli z miłości, może z głupiej pychy,
Zabiłem; więc pokora… wszedłem między mnichy.
Ja, niegdyś dumny z rodu, ja, com był junakiem,
Spuściłem głowę, kwestarz, zwałem się Robakiem,
Że jako robak w prochu…
Zły przykład dla ojczyzny, zachętę do zdrady
Trzeba było okupić dobrymi przykłady,
Krwią, poświęceniem się…
Biłem się za kraj; gdzie? jak? zmilczę; nie dla chwały
Ziemskiej biegłem tylekroć na miecze, na strzały. 
Milej sobie wspominam nie dzieła waleczne
I głośne, ale czyny ciche, użyteczne,
I cierpienia, których nikt…
Udało mi się nieraz do kraju przedzierać,
Rozkazy wodzów nosić, wiadomości zbierać,
Układać zmowy — znają i Galicyjanie
Ten kaptur mnisi — znają i Wielkopolanie!
Pracowałem przy taczkach rok w pruskiej fortecy;
Trzy razy Moskwa kijmi zraniła me plecy,
Raz już wiedli na Sybir; potem Austryjacy,
W Szpilbergu zakopali mnie w lochach do pracy,
carcer durum… a Pan Bóg wybawił mnie cudem,
I pozwolił umierać między swoim ludem
Z sakramentami…
Może i teraz, kto wie? możem znowu zgrzeszył!
Możem nad rozkaz wodzów powstanie przyśpieszył!
Ta myśl, że dom Sopliców pierwszy się uzbroi,
Że pierwszą Pogoń[528] w Litwie zatkną krewni moi!…
Ta myśl… zdaje się czysta…
Chciałeś zemsty? masz!… Boś ty był narzędziem kary
Bożej, twoim Bóg mieczem rozciął me zamiary:
Tyś wątek spisku tyle lat snowany splątał!
Cel wielki, który całe życie me zaprzątał,
Ostatnie moje ziemskie uczucie na świecie,
Którem tulił, hodował jak najmilsze dziecię,
Tyś zabił w oczach ojca — a jam ci przebaczył! 
Ty!…»
«Oby tylko równie Bóg przebaczyć raczył! —
Przerwał Klucznik — jeżeli masz przyjąć wijatyk,
Księże Jacku: toć ja nie luter, nie syzmatyk!
Kto umierającego smuci, wiem, że grzeszy.
Powiem tobie coś, pewnie to ciebie pocieszy.
Kiedy nieboszczyk Pan mój upadał zraniony,
A ja klęcząc nad jego piersią pochylony
I miecz maczając w ranę, zemstę zaprzysiągnął,
Pan głowę wstrząsnął, rękę ku bramie wyciągnął
W stronę, gdzie stałeś, i krzyż w powietrzu naznaczył;
Mówić nie mógł, lecz dał znak, że zbójcy przebaczył.
Ja też pojąłem: ale tak się z gniewu wściekłem,
Że o tym krzyżu nigdy i słowa nie rzekłem».
Tu rozmowę przerwały chorego cierpienia,
I nastąpiła długa godzina milczenia.
Oczekują plebana. Podkowy zagrzmiały,
Zastukał do komnaty arendarz zdyszały:
List ma ważny, samemu Jackowi pokaże.
Jacek bratu oddaje, głośno czytać każe.
List od Fiszera, który był natenczas szefem
Sztabu armii polskiej pod Księciem Józefem.
Donosi, że w cesarskim tajnym gabinecie
Stanęła wojna; cesarz już po całym świecie
Ogłasza ją, sejm walny w Warszawie zwołany,
I skonfederowane mazowieckie stany
Wyrzekną uroczyście przyłączenie Litwy.
Jacek, słuchając, cicho odmówił modlitwy;
Przycisnąwszy do piersi święconą gromnicę,
Podniósł w niebo zatlone nadzieją źrenice,
I zalał się ostatnich łez rozkosznych zdrojem:
«Teraz rzekł, Panie, sługę twego puść z pokojem!»
Wszyscy uklękli; a wtem ozwał się pod progiem
Dzwonek: znak, że przyjechał pleban z Panem Bogiem.
Właśnie już noc schodziła i przez niebo mleczne,
Różowe, biegą pierwsze promyki słoneczne.
Wpadły przez szyby jako strzały brylantowe,
Odbiły się na łożu o chorego głowę
I ubrały mu złotem oblicze i skronie,
Że błyszczał jako święty w ognistej koronie.